„Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,
Którzy zagnali piękne łanie twoje”
Jan Kochanowski, Pieśń o spustoszeniu Podola
Musimy zacząć tak podniośle, to jest silniejsze od nas, oddajemy głos poecie, bo nasz więźnie w gardłach, gdy chcemy skreślić epickim rymem poemat o podboju i upadku Buenos Aires. Nie dalej jak we wtorek Javier Rodriguez z właściwym sobie wdziękiem zapewniał solennie, że czasy kosmopolityzmu się skończyły. Twierdził, iż dziesięć lat temu, gdy na milongę krokiem zdobywcy w bielusich, wykrochmalonych koszulach i spodniach starannie zaprasowanych w kancik wkraczali Włosi, Turcy, Rosjanie, Francuzi czy Niemcy, serduszka Argentynek zaczynały łomotać, kształtne nóżki dygotać, policzki pąsowieć, a usteczka rozchylały się w wyrazie nieskrywanego zachwytu. A dziś żadna szanującą się córa La Platy nawet nie splunie na takiego szkopa, moskala, makaroniarza, żabojada czy innego bisurmana Ba, na widok tych rozchełstanych, niechlujnych TURYSTÓW, wpełzających na milongę z niepewnymi minami, Argentynka wstaje z dumą, zmienia z godnością buty, obrzuca natrętów ostatnim wzgardliwym spojrzeniem i wychodzi wyniosłym krokiem, by jak nasza Wanda rzucić się w modry nurt Parany czy innego Tigre. Javierze, na jakim świecie żyjesz? Kpisz czy o drogę pytasz? Z naszych obserwacji wynika, że autochtonki nadal cenią sobie egzotyki czar. Jedno jest jednak pewne: francuska ogłada, włoska natarczywość, niemiecka akuratność, słodycz rosyjskiego akcentu, czy choćby nadwiślańska blada niebieskość zapuchniętych oczu słabszej moralnie części Caminito budzą dziś tylko umiarkowane zainteresowanie. Sęk nie tkwi jednak w nagłej fali patriotyzmu, przeciwnie. Argentynki poległy, przepadły z kretesem, szańce zdobyte, fortece runęły. Ich serca biją dziś dla Turcji! To dla Turków przebierają zgrabnymi nóżkami, to ich wypatrują tęsknym wzrokiem, to na ich widok kwilą z rozkoszy. Osobliwy ten pomór padł przede wszystkim na Cecilie. Przede wszystkim, za to NA WSZYSTKIE znane nam Cecilie! Mam nadzieję, że okoliczność tę uwzględni w diagnozie dr House w następnym odcinku. Oto Cecilia Piccini wyznała nam wczoraj, że Lucero to pieśń przeszłości, teraz na horyzoncie szykuje się jakaś turecka gwiazda, Cecilia Gonzales też grzeje się w żarze Anatolii, Cecilia Berra już od dawna fika nie tylko z Godoyem, ale też z niejakim Ozgurem, a cóż dopiero nasza osobista Cecilia Garcia, która uprowadziła turecką gwiazdę Serkana Gokcesu ze Stambułu i osadziła go w seraju w Buenos Aires. Love przez wielkie M. Serkan to połówka znanego nawet w naszej dalekiej ojczyźnie tandemu Serkan i Ozhan. Nie dalej jak w środę dali swój pierwszy pokaz w la Viru! Oklaskom nie było końca. Turcja rządzi!
Złota Orda wzięła Buenos szturmem, królują na zajęciach, aż oczy rwą na milongach, monopolizują pokazy, wymiatają imponująco. Niedługo okaże się, że warunkiem doskonalenia się w tangu jest nie tylko konto na facebooku, ale również biegła znajomość tureckiego. Na razie podstawy leksykograficzne w zakresie polsko-tureckim przygotowuje Serkan, który pod naszym światłym przewodem notuje i ćwiczy najważniejsze zwroty naszej mowy ojczystej („źle”, „rusz tyłek” itp.) i przekłada je na turecki. Nic tylko siodłać bachmaty, kindżał w dłoń i ruszamy do Stambułu! Albo jeszcze lepiej: dajmy spokój Wiedniowi i módlmy się o nawałę turecką w Warszawie.
Psubraty zapożyczają na lewo i prawo. Wiem coś o tym, bo rok mieszkałem w Stambule. Już służę przykładem. Źle = problem var; ruszaj się = gel (ale nie „żel” tylko w wymowie „gel”, więc chociaż to ich ratuje). Bawcie się dobrze i piszcie. Pozdrawiam, Krzysztof.
Ten wasz serial w każdym kolejnym sezonie jest coraz bardziej wciągający. Wyjechać do BA jeszcze nie zdołam, ale im więcej was czytam, tym większa ochota wzbiera, żeby zobaczyć te wszystkie cuda na własne oczy.
Jestem fanką Waszego bloga i z niecierpliwością czekam na każdy nowy odcinek! Czytając, mam wrażenie, że boskie Buenos z nieodgadnioną dla mnie tajemnicą tanga jest wtedy bliżej mnie. Cecilia i Serkan naprawdę zachwycają! Nie dziwię sie, że po ich występie oklaskom nie było końca.
A mnie SZLAG trafia jak to czytam! Ociekam zazdrością w stosunku do Was, a także niewiernych psów ze szczególnym uwzględnieniem obrzydłego doskonalca Serkana! Ale proszę, proszę, usuwajcie dalej moje wpisy, cenzorzy! 😀
Drogi Igorze, nie denerwuj się, nie usuwamy żadnych twoich wpisów (nabazgrałeś coś pod tekstem o Chicho i twój komentarz można przeczytać, jeśli się kliknie na „komentarze”). Nie denerwuj się, skup się za to lepiej na wielkim i wzniosłym zadaniu, jakim jest pokazanie wrażym Turkom, gdzie raki zimują. No bo jeśli nie wasza młoda a zdolna trójca, to któż nas uratuje?
Gdyby to nie było bluźnierswo, to bym napisał że Chicho to Bóg 😀
Ależ Igorze: „Uwierzyłbym tylko w takiego boga, który potrafi tańczyć”. Sama klasyka: „Also sprach Zarathustra” 🙂