Ech, łza się w oku kręci!
ARGENTYŃSKIE TANGO (i okolice)
Ech, łza się w oku kręci!
Serdecznie zapraszamy w słoneczne niedzielne popołudnie na milongę Comme il Faut, którą uświetni pokaz znanych i uwielbianych mistrzów postindustrialnych tańców ludowych: CECILII MARII GARCII PEREZ i SANTIAGA GERONIMA DORKASA.
W programie: skoki o tyczce, sztuczki magiczne, gawędy i oczywiście fistaszki.
Pokaz woltyżerki odbędzie się ok. godz. 19:00 (pamiętajcie: kto wcześnie przychodzi, temu się lepiej powodzi).
W przerwie zagra na sitarze znany bramin Piotr Didżej Hayek!
Miejsce: Klub 55, Palac Kultury i Nauki od Emilli Plater, z lewej strony Sali Kongresowej
Praktyka 16.00 – 17.00
Milonga 17.00 – 20.30
Wstęp Milonga – 20 PLN (ATA 15 PLN)
Praktyka – 10 zł
Praktyka + Milonga – 25 PLN (ATA 20 PLN)
Serdecznie zapraszamy
Kasia i Mateusz
Jedna z najlepszych tancerek tanga, Cecilia Garcia, która odwiedziła nas niedawno z Horaciem Godoyem zawita u nas ponownie w listopadzie, tym razem z nowym partnerem – Santiagiem Dorcasem, z którym już od dłuższego czasu pracowała, prowadząc słynne w BA conceptos creativos [twórcze pomysły] w Tango Brujo. Teraz, na naszą prośbę, stworzyli dla nas program specjalny, niezwykle inspirujący dla tych , których w tangu interesuje nie tylko „co”, ale również i przede wszystkim „jak”.
Będą więc wspomniane conceptos (które zyskały już sporą grupkę wielbicieli wśród tych naszych koleżanek i kolegów, którzy mieli okazję być w Buenos Aires) – twórcze pomysły, które pozwolą wam inaczej spojrzeć na kontakt i płynność w tangu. Conceptos zmierzają do wyzwolenia twórczej energii w tańcu. Czyli jak z improwizacji przejść do „kompozycji” i jak owe kompozycje improwizować… Na naszym blogu mieliśmy już okazję opisywania tych zajęć, które z pewnością można usytuować na samej szpicy tangowej awangardy! Zajrzyjcie tu, żeby dowiedzieć się, jak wyglądają zajęcia, które nie pozwoliły nam pojechać choćby raz do Sunderlandu na praktyki z samym Carlosem Peresem (odbywające się, niestety, w tym samym czasie)!
Ceci poprowadzi oczywiście techniki dla kobiet, podczas gdy Santiago zaproponuje chłopakom nowy typ techniki – razonamientos – rozumienie tego co robimy, jak to wszystko funkcjonuje, dlaczego, w jakim celu, skąd, i dokąd… Słowem podejście nieco bardziej racjonalne, pojęciowe, intelektualne (choć oczywiście zastosowane do ćwiczeń i pracy z ciałem).
Nowym typem zajęć są też sensoperception, percepcja zmysłowa, czyli praca ze zmysłami (pięcioma, sześcioma?) w tańcu. Celem tych zajęć będzie doskonalenie kontaktu w parze. Te zajęcia są czymś nowym (i szalenie intrygującym!) również dla nas: kto przyjdzie, ten dowie się, o co chodzi!
Wreszcie w naszej ofercie znajdą się też bardziej klasyczne zajęcia z tanga, w których akcent pada jednak na dynamikę i płynność ruchu, pracę z energią itd. Ćwiczone sekwencje będą tylko pretekstem, aby spróbować wznieść swój taniec na ten wyższy poziom.
Proponujemy:
2 x 1,5h tanga (energia i płynność ruchu)
3 x 1,5h techniki dla kobiet / 3×1,5 h „razonamientos” dla panów
3 x 1,5 h conceptos creativos
2 x 1,5 h sensopercepcion
Zajęcia odbywać się będą od 4 do 8 listopada (środa – niedziela)
W niedzielę pokaz w milondze Comme Il Faut
Harmonogram wygląda następująco:
środa | Czwartek | Piątek | sobota | niedziela |
Conceptos creativos 1 | Technika 1 / razonamientos1 | Technika2 / razonamientos2 | Technika3/ razonamientos3 | Conceptos creativos3 |
Sensopercepcion1 | Conceptos creativos2 | Sensopercepcion2 | Tango2 | |
Tango1 |
Godziny i miejsce podamy niebawem. W każdym razie od środy do piątku zajęcia będą się zaczynać najwcześniej o 19:15).
Zajęcia się nie powtarzają, są kontynuowane i choć zalecamy wybranie się na wszystkie zajęcia danego typu (czyli wykupywanie zajęć pakietami), nie jest to konieczne. Można też wykupić zajęcia poszczególne…
Cennik:
Pojedyncze zajęcia kosztują 70 zł
Koszt jednych zajęć przy zakupie całego pakietu (czyli 3 technik dla kobiet albo 3 razonamientos, 2 sensoperception, 3 conceptos creativos lub 2 tango sekwencji) – 65 zł x liczba zajęć w wybranym pakiecie.
Za każde kolejne zajęcia poza wykupionym pakietem płacimy już tylko 60 zł (a więc np. cena 3 technik dla kobiet /całego pakietu/ + 2x conceptos creativos wyniesie 195zł +120zł = 315 zł)
Dla osób, które wykupią wszystkie zajęcia (10 lekcji, 15 h zajęć) przewidzieliśmy szczególnie atrakcyjną ofertę: tylko 550 zł (55 zł za 1,5h) + darmowe wejście na milongę z pokazem Cecilii i Santiaga.
Na zajęcia (z wyjątkiem technik i razonamientos) zapisujemy w parach.
Techniki dla kobiet, razonaminetos i sensopercepcion to zajęcia „open level”. Pozostałe zajęcia (czyli conceptos creativos i „tango sekwencje”) przewidziane są dla tancerzy średniozaawansowanych i zaawansowanych.
Jak zawsze na organizowanych przez nas warsztatach przewidujemy limit par. Dlatego prosimy o szybkie decyzje i energiczne działania…
A gdzie ranking nauczycieli – pytacie. I słusznie. Obiecane było, pieniądze zainkasowane i przepite, trzeba się wywiązać.
Problem polega na tym, że rok temu taki ranking już opublikowaliśmy, powzdychaliśmy wyczerpująco i szczegółowo, dziś wypadałoby napisać wszystko na odwrót, żeby szanownej publiczności nie zanudzić, ale furda fidrygałki i figliki: prawda, całą prawda i tylko prawda, Wysoki Sądzie.
Zacznijmy od tych, u których uczyliśmy się najwięcej i którzy przypadli nam do gustu najbardziej. W tym roku z trudem okiełznaliśmy wrodzoną nam ciekawość poznawczą, naturalną dociekliwość, wreszcie chęć zaimponowania czytelnikom jakimiś nowymi nazwiskami, które winny nas pchać do jakichś małych i obskurnych sal na dalekich przedmieściach Buenos Aires. Ograniczaliśmy się – niczym inżynier Mamoń – do znanych i lubianych
Jose i Viky
Z tej pary jesteśmy po macierzyńsku dumni, bo to rzeczywiście nasze odkrycie. Chodziliśmy do nich dwa lata temu, kiedy jeszcze niewiele osób o nich słyszało, ba, zamieściliśmy pierwszy filmik z ich pokazem! Łza się w oku kręci! Pierwsze kroczki w You Tube. Zarówno ich jak i nasze, ale oni na tym nie poprzestali! Od tego czasu stali się do obrzydliwości popularni. Nic dziwnego. Ich zajęcia są idealne dla zwykłych śmiertelników. Idziesz pan na taką lekcję, wynosisz z niej nie tylko parę świetnych technicznych wskazówek, ale także nowy fajny kroczek. Rzecz jedyna w swoim rodzaju: trzy miesiące później nie tylko dalej go pamiętasz, ale w dodatku robisz! Na milongach! Często! A pół roku później przypominasz sobie jeszcze kilka modyfikacji, które pokazywał imć José i wzbogacasz swój repertuar. W każdym razie tak właśnie ma Mateusz. A gdy idzie do, dajmy na to, Pabla i Dany, to choćby pod koniec lekcji potrafił wyczynić z partnerką z grubsza to, co tam każą, to już nigdy później tego nie wyczyni (ba, podejrzewam, że nie udaje się to nawet innym nauczycielom zatrudnionym w DNI, w każdym razie na lekcji im nie wychodzi!). Zajęcia José i Viky mają jeszcze jedną zaletę. Oparte są na bardzo prostym, ale genialnym pomyśle. Najpierw pokazują jakiś skromniusi układzik, na tyle tradycyjny, że nawet rodzimi Iks i Zet nie mogliby się przyczepić. Dopiero później zaczynają to „uorganiczniać” i wydziwiać (tak iż nawet naszemu Igrekowi by się spodobało). Dzięki temu z lekcji skorzysta zarówno osoba średniozaawansowana, jak i zaawansowana. Zarówno fanatyczny obrońca tradycji, jak i awangardowy piewca tangowej nowoczesności. Pewnie dlatego w tym roku na lekcjach Josego i Vikiego w Canningu było czasem po 30 par. Więcej niż u Pabla i Dany! Wreszcie w odróżnieniu od większości argentyńskich nauczyli J&V przez całe zajęcia biegają po sali i poprawiają ludzi. Próbują z nimi. Dotykają ich! Ba, zaangażowali nawet kilku asystentów do pomocy bardziej początkującym.
Last but not least Jose i Viky to naszym zdaniem najsympatyczniejsi przedstawiciele argentyńskiej tangowej fauny.
W tym wypadku zresztą blogowa konkurencja podziela nasze zdanie:
Czarnotki (czyt. wpis z 18 kwietnia 2009)
Sebastian Arce i Mariana Montes
To właściwie jedyne nasze tegoroczne odkrycie. Słowo odkrycie brzmi oczywiście śmiesznie w kontekście tej pary – w końcu jednej z najsłynniejszych. Cóż, nigdy wcześniej nie byliśmy u nich na lekcji. W tym roku prowadzili „zajęcia otwarte” w Buenos po raz pierwszy od ośmiu lat. Było to „seminarium” – 2x2h dziennie przez tydzień. Właściwie powinniśmy te zajęcia zjechać. Arce z Montes uczyli elementów nad wyraz przestrzennych w małej, wielce zatłoczonej salce. Ćwiczyło się więc bardzo ciężko. A jednak były to jedne z lepszych zajęć w boskim Buenos. A i M, jedni z najlepszych lub po prostu najlepsi tancerze tanga, mają wszystko doskonale przemyślane i potrafią to znakomicie przekazać. Zazwyczaj argentyńskie pla-pla-pla na temat tego, czym jest, a czym nie jest tango wydaje nam się średnio interesujące. Tymczasem ogólnotangowe dygresje Arcego były bombowe. Z jego twierdzeniami (jak choćby takim, że w tangu nie chodzi o komfort) można się zgadzać lub nie, ale nie sposób ich zbyć wzruszeniem ramion. Nikt nie zbywał, całe Tango Brujo z Torellim i Sametband, pół DNI oraz przedstawiciele innych słynnych szkół tudzież indywidualni nauczyciele grzecznie słuchali, co im A i M prawili. A mówili rzeczywiście ciekawie o objęciu w tangu. Kierunkach, orbitach i innych kosmicznych sprawach (skądinąd zdaniem nieskłonnej do egzaltacji Kasi Arce to „najlepsze abrazo w Buenos” cokolwiek to znaczy).
Julcio Balmaceda i Corina de La Rosa
Tym razem to nie odkrycie, ale odkrycie ponowne i zaskakująco odświeżające. U Balmacedów już parę razy byliśmy, ale choć wydali nam się wówczas sympatyczni (charyzmatyczni?), nie doznaliśmy specjalnych olśnień. Tak więc rok temu mieliśmy zawsze coś lepszego do roboty niż pójście do nich na lekcje. Tym razem postanowiliśmy spróbować ponownie i był to strzał w dziesiątkę. To jedna z naprawdę nielicznych znanych nam par (druga to oczywiście Pablo i Noelia) łącząca dwie świetne rzeczy: tradycyjną estetykę i całkowicie nowoczesną technikę tańca. Tak, tak, Julciowi pod wieloma względami bliżej do młodzieniaszków w śmiesznych portkach niż do „starych milongueros”. No i Julcio choć bywa apodyktyczny, to raczej nie ściemnia. Mówi prosto i uczciwe: „można to też zrobić tak a tak, ale jak dla mnie to wygląda paskudnie”.
Z Coriną tworzą wybuchowy duet. Jedyny minus za cenę lekcji prywatnych: jakieś 80 czy 100 euro w Buenos Aires! Nie skorzystaliśmy.
Cecilia Garcia
Jej zajęcia w Tango Brujo (z rozmaitymi partnerami) to, naszym zdaniem, najoryginalniejsze i najciekawsze zajęcia w Buenos. Jak wyglądają takie ćwiczenia z „conceptos creativos” czy innej „tecnica corporal”? Przez pierwsze 45 minut wyrabiamy pod jej dyktando rozmaite dziwactwa, coś jakby pomieszanie zajęć ze świadomości ciała z kółkiem teatralnym, zakładem dla psychicznie chorych i ogólnym obwąchiwaniem i obmacywaniem innych dzieci na sali. Przez te pierwsze 45 minut ludziska są trochę speszone, chichoczą nerwowo, chowają się po kątach, zastanawiają się, co to ma wspólnego z tangiem, zerkają co chwilę na zegarek. W pewnym momencie blokady puszczają! Następuje 20 minut sodomii z gomorją, wszyscy tarzają się po ziemi, czują się wielkimi artystami i robią cuda nie widy. Na koniec następuje powrót do tanga. I nagle okazuje się, że można robić rzeczy, o których wcześniej nawet by się nie marzyło. Dzięki niej zahukany niemiecki księgowy czuje w sobie dumę patagońskiego gaucza czy moc innego Inczuczuny. Słowem, Cecylia to pani nie tylko od ciała, ale również od duszy. Walczy nie tyle z hamulcami cielesnymi uczniów, ile przede wszystkim z ich blokadami psychicznymi. I robi to bardzo skutecznie. Ad maiorem tango gloriam.
Sebastian Achaval i Roxana Suarez
Niestety, nie byliśmy u nich na lekcjach grupowych (zaczynali zajęcia dopiero od kwietnia), ale lekcje prywatne dają świetne. Po pierwsze, czuć, że naprawdę zależy im na tym, żeby delikwentom pomóc. Po drugie nie próbują cię na siłę zmieniać ani upodabniać do siebie, poprawiają sposób, w jaki już tańczysz. A to zupełnie inne rzeczy. Często po wydaniu iluś tam setek pesos biedny partner (podkreślam partner, z partnerkami jest inna para zelówek) tańczy tak samo źle jak przedtem, ale w stylu zbliżonym do właśnie wzbogaconego nauczyciela. Sensowne efekty pojawiłyby się może po paru miesiącach takiej pracy z mistrzem, gdy jednak chodzi o parę lekcji jest to podejście naszym zdaniem nienajlepsze.
Drugą ich zaletą jest to, że tańczą przepiękne tradycyjne tango salon (naszym zdaniem w tej konkurencji są trudni do pobicia, no może Pablo i Noelia dotrzymują im kroku). I choć można się uczyć wszystkiego, najdziwniejszych nawet hopsiupów, naprawdę warto raz na jakiś czas wrócić do korzeni. Kasia twierdzi, że z Sebastianem płynie się mięciutko jak z kaczuszką po la Placie, chociaż bogiem a prawdą to po la Placie pływają głównie butelki po coli. Na to porównanie się jednak stanowczo nie zgadza.
Pablo i Noelia
To żadne odkrycie. Polowaliśmy na nich rok temu, udało nam się ich sprowadzić do Polski, no i teraz też do nich wiernie łaziliśmy. Tańczą przepięknie, mają własną, szalenie interesującą technikę tango salon (określmy ją dość umownie jako przekładanie wszystkich ruchów linearnych na cyrkularne), brylują również w milonguero, no i potrafią świetnie uczyć. Byliby nauczycielami idealnymi, gdyby nie jeden drobny minusik i jeden ogromniasty minuchol. Minusik to fakt, że na lekcjach grupowych podchodzą do najbardziej nawet zagubionego delikwenta dopiero wtedy, gdy ów ich o to poprosi. Skądinąd w Argentynie to dość typowe podejście (czy raczej podejścia brak). Nam to specjalnie nie przeszkadza, gdyż mamy doktorat z namolności. Łapiemy gwiazdy za rękaw (szyję, łydkę i inne części ciała, tylko proszę wyobraźnię szanownych czytelników, aby się zanadto nie egzaltowała) i nie puszczamy nim nam wszystkiego nie wyłuszczą. Minuchol jest za lekcje prywatne. Uwaga, lekcje są świetne, najlepsze jakie mieliśmy. Ale umówienie się z takim Pablem zakrawa na cud. A to nie może, a to w ostatniej chwili przełoży, a to po prostu zapomniał i się nie zjawił, a to Maradona rzucił mu się na głowę i chłopiec poszedł w futbolowy cug. Słowem uczą rewelacyjnie, ale działają człowiekowi na nerwy!
***
Otrzymujemy dziesiątki tysięcy listów z wybitym grubymi wołami pytaniem: u kogo się uczyć?
Nie chcemy tworzyć recepty dla każdego, bo znaczyłoby to strzelić panu bogu w okno. Dla nas jednak idealny zestaw wygląda tak: lekcja prywatna u Pabla i Noelii (nieodwołana!), grupówka z Josem i Viky, technika u Cecylii. Po trzecim wybryku P&N przerzucamy się bez wielkiego żalu do Sebastiana i Roxany. A do tego od czasu do czasu fundujemy sobie „seminaria” z Balmacedami i Arcem/Montes. Ach, marzenia…
Nie myślcie jednak, że nawiedzaliśmy wyłącznie wspomnianych mistrzów. O Chichu oraz Pablu i Danie wspomnieliśmy wcześniej. Zaszczyciliśmy naszą obecnością zajęcia Federica Naveiry i Inez Muzoppapy. Dwa kontrasty: ona rezolutna i żywiołowa. On ze wzrokiem do środka (jak u Holoubka), kontaktujący się ze światem przez szybkę. Ona w typie grzecznej bibliotekarki z ośrodka kultury, on mały miś. Tańczą wyśmienicie, Inez niesamowicie uczynna, zangażowana, z sensownymi uwagami, on lewituje gdzieś w chmurach. Ale może miał gorszy dzień. Tańczą tak klawo, że damy jeszcze kiedyś chłopakowi szansę.
Taką powtórną szansę polski naród dał Fabianowi Peralcie, który skwapliwie z niej skorzystał. Pokazywał rzeczy bardzo fajne, z rosnącym stopniem trudności (pod koniec lekcji mocno jednak odjeżdżał!). Kasia kiedyś kręciła nosem na jego partnerkę, tym razem potulnie pod jej kierunkiem machała nóżką i układała stópkę.
Swoje pięć minut mieli także Pablo Inza i Gaston Torelli w nowych składach (panowie zamienili się partnerkami a może odwrotnie), tym razem podobali nam się znacznie bardziej niż w zeszłym roku, strach pomyśleć, co będzie, gdy jeszcze raz wyjedziemy do Buenos. Mateusz będzie machał głową na wszystkie strony jak Inza, a Kasi wyrosną nogi jak Moirze. I tym optymistycznym akcentem…
Mili Państwo,
Serdecznie zapraszamy na urodzinową milongę Comme Il Faut w niedzielę 24 maja do klubu 55. Zatańczą dla nas Horacio Godoy i Cecylia Garcia!
Ruszamy z zapisami na zajęcia Garcii i Godoya!
Ze względu na olbrzymie zainteresowanie (zanim otworzyliśmy zapisy napisały do nas już 23 pary!) postanowiliśmy zmienić naszą dotychczasową formułę i zorganizować tym razem dwie grupy seminaryjne. Każde seminarium to 6 godzin zegarowych, pierwsze poświęcone będzie milondze, drugie – tangu [estilo Cecilia i Godoy ;)]. Będą ponadto dwie półtoragodzinne techniki dla pań i panów (osobno).
Seminaria przeznaczone są wyłącznie dla osób zaawansowanych i zapisujemy się na nie w parach.
Techniki są niezależne, nie wymagają poziomu zaawansowanego, zapisy indywidualne.
Plan zajęć przedstawia się następująco:
Technika 1 – środa 19:00-20:30
Technika 2 – piątek 19:00-20:30
Seminarium z milongi:
Środa 20:30-22:00
Czwartek: 19:00-22:00
Piątek 20:30-22:00
Seminarium z tanga
Sobota
12:00-14:00
15:30-17:30
Niedziela
12:00-14:00
Uwaga: zostało jeszcze kilka miejsc na techniki dla panów!
Godziny zajęć nie powinny się już raczej zmienić! Wszystkie zajęcia w środę, czwartej i piątek odbywać się będą w Teatrze Komedia (wejście przez restaurację „Antrakt”, Próchnika 8A). Zajęcia w sobotę i niedzielę zaś – w Szkole Stenotypii i Języków Obcych przy Ogrodowej 16.
W czwartek po zajęciach milonga w Teatrze Komedia! DJ Horacio Godoy!! Wstęp bezpłatny!!!
Koszt zajęć:
Seminarium (6 godzin) – 320 zł od osoby
Technika (1,5 godziny) – 65 zł
Zgłoszenia prosimy słać na adres: caminito@o2.pl
Przypominamy raz jeszcze, że zapisy tylko dla zaawansowanych i tylko w parach. Pierwszeństwo na seminarium sobotnio-niedzielne przyznajemy parom spoza Mazowsza (oczywiście w granicach rozsądku, tak aby Warszawiacy nam głów nie pourywali). Osoby wybierające się na obydwa seminaria prosimy o zaznaczenie, które zajęcia są dla nich ważniejsze, na drugie dostaną się w miarę możności i miejsc.
Pozdrawiamy serdecznie
Caminito +
Comme Il Faut
Szczęśliwie nie wszystkie techniki dla kobiet są zatłoczone i nie wszystkie solipsystyczne (tancerka nie poświęca tłuszczy najmniejszej uwagi, zajęcia kieruje/ do swojego ja idealnego). Większość młodych nauczycielek wyciska z grupy siódme poty, tak że niekiedy wychodzę z technik ugotowana i uskrzydlona zarazem (trochę dziwny obraz blanszowanego kurczaka mi wyszedł, hmmm….). Cecilia Garcia (szkoła „Tango Brujo”, partnerka Godoya i Dorkasa) potrafi człowieka rozciągnąć, uplastycznić i zdziwić – niesamowite efekty, niesamowite zajęcia. Nie są to techniki w klasycznym znaczeniu, nie ćwiczymy ozdobniczków i elemencików, ale ruch i świadomość ciała. Cecylia to człowiek-guma, stawy nóg i biodra służą jej tylko do tego, żeby efektowniej zamieść stopą sufit, przypomina w tym Danę Frígoli i Alejandrę Hobert. Nie jest to jednak jej najważniejsza zaleta. Ma fantastyczne wyczucie tańca i zmysł zabawy. Zresztą popatrzcie sami:
Techniki dla kobiet prowadzone po bożemu znaleźć można w DNI. Tam systematycznie zmieniają się prowadzące, są dwa poziomy trudności. Uczestniczyłam w obu typach i zajęcia były wyśmienite. DNI rzeczywiście jest szkołą, a więc wszyscy mają mniej więcej te same metody uczenia i wszyscy tańczą w podobnym stylu. Tu się pracuje! Dziewczyny są pedantki i szczególary, ale mają złote poczucie proporcji. Jeśli kiedyś byłyście na zajęciach, na których udzielono wam naraz setki napomnień w sprawie łopatek, mostka, palca lewej stopy, prawego nadgarstka oraz górnej rzęsy (okraszonych jakże słusznym nakazem, żeby poruszać się naturalnie), i po wszystkich tych uwagach czułyście się jak Pinokio imitujący „Taniec z gwiazdami”, zaś wasze ciało wydawało wam się kłodą na drodze do tangowego szczęścia, to spieszę donieść, że dziewczyny z DNI tak błogosławionego toku zajęć unikają jak ognia. Wskazówki są proste, trafiają w sedno i naprawdę dotyczą poszczególnych przypadków. Człowiek-tancerka czuje się jak królowa balu, dla której specjalnie przygotowano feerie atrakcji. Kiedy trzeba, wprowadzają dodatkowe ćwiczenia. Nie pędzą z programem, który sobie ustaliły raz na zawsze i realizują z żelazną konsekwencją (nawet jeśli uczestniczki odpadły już na czwartym kilometrze). Silvia, Eugenia i Mariel się nie oszczędzają, pracują z każdą dziewczyną. Ruch, elastyczność, energia: Mariel wygląda na kogoś, kto nawet śpi dynamicznie. Zajęcia solidne pod każdym względem.
Po wielu bojach udało mi się znaleźć nauczycielkę hołdującą stylom bardziej tradycyjnym. Mateusz już wspominał o naszych niedolach, które można by zatytułować „w poszukiwaniu straconego tanga”. Trudno w pełni kanikuły upolować świetnych nauczycieli salón. Podejrzewam, że wszyscy balują sobie wesoło w Mar del Plata albo też na innych Hawajach. I w tej prostracji nawinęła się partnerka Carlosa Copellego – śliczna mała blondyneczka Silvana Nuñez, która wygląda jak klejnocik i jest, chyba można to tak ująć, niesamowicie milusia. Milusia ale i zasadnicza: „żywemu nie przepuści”. Warunki były doskonałe – ja i jeszcze trzy Argentynki (niższe ode mnie o pół głowy; już poczucie, że jestem wysoką niewiastą warte było ceny zapłaconej za zajęcia). Silvana skupia się na postawie, w nieskończoność powtarzałyśmy pozycje bioder w projección do tyłu i do przodu, ćwiczyłyśmy pracę stóp palec-śródstopie, przenosząc ciężar milimetr po milimetrze. Aktywny obcas i zgrabne układanie stóp. Ciężka harówka, żeby wyglądać jak motyl. Ale po lekcji można uciąć komarka.